2015 – Nr 201 – Fajans z Koła i fajans z Koła, czyli dwa razy Koło

Nr 201 – FAJANS z KOŁA i FAJANS z KOŁA, czyli DWA razy KOŁO

 

Ten pokrętny tytuł oznacza jedno. Pojechaliśmy do miasta KOŁO i do Warszawy na osiedle KOŁO.

Ta gazetka była opublikowana w blogu 29 marca 2015.

W mieście Koło była fabryka fajansu, a na bazarku na Kole w Warszawie w weekendy od ponad dwudziestu lat odbywa się słynna giełda staroci. To jedno z głównych miejsc polowań na fajans naszego Kolekcjonera. Ale warszawskie Koło to też moja mała Ojczyzna, bo jestem rodowitą „Kolanką”. To tu mieszkałam przez pierwsze dwudziestolecie mojego życia. A na samym bazarku jako dziecko spędzałam codziennie kilka godzin, bo byłam kurierem handlarek. Nosiłam towar i odbierałam od nich zapłatę. O ile towar łapały szybko, to na pieniądze musiałam czekać w nieskończoność. Kto by się liczył z dzieckiem…

 

O czym przeczytacie w tej gazetce? To będzie opowieść o niesamowitym fajansie, bo mimo, że to nie mój ukochany Włocławek, to tym razem będzie o bardzo rzadkich wyrobach. Być może kilku z nich nie zobaczycie już nigdy więcej. Zapraszam więc na niepowtarzalną ucztę dla oczu.

Edycja:

Z przyjemnością wróciłam do tej gazetki. Pokazuje emocje poszukiwań, odkryć i początki przyjaźni z Tomkiem.

 

Fot. 1

Nr 201 – FAJANS z KOŁA I FAJANS z KOŁA, czyli DWA razy KOŁO

 

Najpierw o miejscach.

Krócej będzie o małym Kole na Woli.

Jak możecie się domyślać, Wola była kiedyś małą wsią w pobliżu Warszawy. Małą, a jednak o wielkim znaczeniu, znaną w całej Europie, bo to właśnie tu odbywały się słynne elekcje, podczas których szlachta obierała kolejnych królów. Początkowo elekcja była zorganizowana po prawej stronie Wisły, ale był kłopot z masowym przeprawianiem się szlachty przez rzekę. Był jeden most, ale uległ zniszczeniu. Stąd pomysł ulokowania wszystkiego na Woli. Pierwsza elekcja w roku 1575 zakończyła się bardzo zawiłym politycznie werdyktem, że Anna Jagiellonka, córka Zygmunta Starego i królowej Bony, będzie królową i poślubi Stefana Batorego, który zostanie królem Polski. Podałam rok, żebyście mogli porównać z nim datę ostatniej elekcji. Miała miejsce prawie dwieście lat później. W 1764 roku obrano króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Mieliście pojęcie jak długo przetrwał ten zadziwiający zwyczaj? Ileż to pokoleń! Oczywiście moja gazetka o fajansie nie jest rozprawą historyczną, ale ślady elekcji spotykałam na co dzień, bo zachowały się do dziś w nazwach geograficznych. Nazwa osiedla Koło pochodzi od Koła Rycerskiego. To była nazwa miejsca, w którym województwami gromadziła się szlachta. Był to prostokątny plac otoczony wałem i fosą.

 

Nie chcę Was zanudzać, więc wiadomości historyczne przeplotę obrazami ze słynnego dziś bazarku na Kole. W poprzedniej gazetce pokazywałam malowane skrzynie ludowe. Dziś pora na ceramikę. Najpierw niezwykle eleganckie, a zarazem niebywale drogie czarno-białe zwierzątka. To nie jest Włocławek. Nie wiem skąd są te konkretnie, ale jednym z producentów jest Ćmielów, z którego pochodzi mój PRA…pradziadek.

 

Fot. 2

Wróćmy do elekcji. Na czas bezkrólewia rządził państwem arcybiskup gnieźnieński. Wbrew temu, czego uczyliśmy się w szkołach, wszystko było szczegółowo ustalone. Marszałek wielki koronny przygotowywał elekcję, budował pole elekcyjne, most i przydzielał kwatery uczestnikom. Podlegała mu straż marszałkowska pilnująca porządku i sąd, który karał łamiących przepisy elekcyjne. A te były podobne do naszych stadionowych. Nie wolno było na pole elekcyjne wnosić alkoholu, ani dobywać broni.

 

Czasem pokazuję Wam talerze z serii TAŃCE POLSKIE Zofii Stryjeńskiej. Na bazarku trafiłam wazon. Nie kupiłam go, ale właściciel zgodził się na obfotografowanie. Sama zdobyłam tego dnia przedostatni brakujący mi taniec, tym razem polonez. Część tych talerzy pokazałam Wam w poprzedniej gazetce.

 

Fot. 3,4

Obok placu elekcyjnego stała SZOPA. To było miejsce z krzesłami dla senatorów. Kiedy jednak pojawiał się ambasador przedstawiający kandydata na króla, senatorzy zasiadali na fotelach na zewnątrz, na wspomnianym już placu w kole szlacheckim niezależnie od pogody. Każdy miał wyznaczone miejsce: marszałek, senatorowie, a i sama szlachta zasiadała na placu na składanych krzesłach, choć zdarzało się, że i na ziemi.

 

Na bazarku trafiłam na kilka talerzy z Łysej Góry. Były droższe niż moja gotowość zakupu. Jednak poszczęściło mi się. Tanio zaoferowano mi duży talerz z pęknięciem. Nie jest z kogutem, ale i tak ładny. On zajął w domu miejsce małego talerza z kolorowymi polewami.

 

Fot. 5,6

Dlaczego w Polsce stosowano tak dziwną formę wyboru władcy?

Wszyscy przecież byli zwolennikami dynastii. Problem pojawił się po bezpotomnej śmierci syna Zygmunta Starego i Królowej Bony. Znacie ten dramat rodziny królewskiej z genialnego serialu o królowej Bonie. Wspaniała rola Anny Dymnej jako Barbary Radziwiłłówny…

Szlachta poprzez elekcje chciała dyscyplinować królów do starań, do stałej chęci przypodobania się im. Chciano mobilizować władzę do liczenia się z wolą wyborców na przyszłość. Wyszło jak wyszło, bo zamiast woli szlachty chcącej dobra Polski, to podczas kolejnych elekcji dominował oddech asysty obcych wojsk.

 

Z obcych zakupów na bazarku pokażę Wam dwie rzeczy (kupiłam więcej). Do kapliczki wstawię kurę z kurczętami, a do kuchni interesujący pojemnik na śledzie. Staliśmy nad nim z Kolekcjonerem i medytowaliśmy długo. To nie był bowiem Włocławek. Sprzedawca sądził, że grymasimy z powodu ceny i wciąż ja obniżał 🙂 W końcu kupiłam, mimo, że jest mi zupełnie niepotrzebny.

 

Fot. 7,8

Po elekcjach zostały nazwy ulic: Obozowa, Elekcyjna, Senatorska, Elektoralna, Wolność… Szczególnie wspominamy tą ostatnią, bo to na ulicy Wolność zapoznaliśmy się z Włodkiem 37 lat temu.

EDYCJA: w 1978 roku, a w tym (2021) mamy już 40 rocznicę ślubu.

 

Kolejne ulice nawiązujące do elekcji noszą imiona królów. Tych zaś na Kole wybrano w ciągu dwustu lat dziesięciu.

 

1575 – Anna Jagiellonka i Stefan Batory

1587 – Zygmunt III Waza

1632 – Władysław IV

1648 – Jan Kazimierz

1669 – Michał Korybut Wiśniowiecki

1674 – Jan III Sobieski

1697 – August II Mocny

1704 i 1733 – Stanisław Leszczyński

1764 – Stanisław August Poniatowski

 

Znacie ze słyszenia większość z nich.

Mój ulubiony to Stanisław Leszczyński herbu Wieniawa. Wielki człowiek, oddany Polsce, mecenas sztuki. Historia jego królowania jest bardzo burzliwa. To z tamtych czasów pochodzi powiedzenie OD SASA DO LASA. Resztę życia spędził w Lotaryngii, bo jego córka była żoną króla Francji Ludwika XV. Niezwykle ciekawe postacie. Przez szacunek dla nich i moją osobistą wieloletnią sympatię skojarzyłam kiedyś postać Stanisława Leszczyńskiego z Właścicielem Galerii Stary Świat i to dlatego od lat nazywam Go Królem. Nigdy nie zmieniłam zdania, bo nie mogłabym znaleźć trafniejszego przydomka. Bo Król z Włocławka to też prawdziwy Król

 

A skoro nawiązałam już do Włocławka, to pora pokazać co fajansowego znalazłam na bazarku na Kole. Na tą wyprawę namówił mnie znany już Wam z tegorocznych gazetek PRAWDZIWY KOLEKCJONER. Tego dnia poznaliśmy się w świecie realnym i nic już nie było takie same.

 

Na początek rzeczy, których u mnie w domu nie zobaczycie. To bowiem jest inna, nie moja bajka. Kupowali je jacyś przypadkowi ludzie.

 

Fot. 9,10

Za to kupiłam zupełnie dla mnie nowy, bo nieznany dotychczas kształt świecznika. Jest wyższy od innych. To ten kolorowy w centrum fotki. Zrobiłam Wam zdjęcie porównawcze, więc sami możecie zauważyć, że jest bardzo harmonijny i ładny.

 

Fot. 11

Dużą niespodzianką było zajrzenie na tył dwóch talerzy. Popatrzyliśmy na sygnaturę, potem na siebie i zgodnie podzieliliśmy się z Kolekcjonerem naszą zdobyczą. Talerz może wyda się Wam zwyczajny, ale ciekawostką jest JANPOL. To przedostatnia fabryka fajansu w Kole. Ta sygnatura była stosowana w latach 1990-1998. Po Janpolu jeszcze przez dziesięć lat funkcjonował Stanpol. I tak wróciliśmy do tematu miasta KOŁO.

 

Fot. 12

Jak może pamiętacie moje zainteresowanie fajansem z miasta Koła było takie sobie. Czasem coś kupiłam, ale jako ciekawostkę. Potem jednak pojawiła się pocztówka. Zobaczyłam fajans z wzorcowni. To było olśnienie, wybuch gwiazdy supernowej. Wazony z Koła okazały się piękne, mimo to, że nadal mają zupełnie inny styl niż mój ukochany „po-Buszkowski”.

 

Pierwszy wazon kupiłam w Krakowie. Pojechaliśmy po niego osobiście. Okazało się, że przekazała go nam rodowita Kolanka z miasta Koło. Nie trwało długo, gdy napisała do mnie jej Kuzynka, Krysia. Zaprosiła nas do odwiedzenia miasta i zaoferowała część kolekcji rodzinnej. Nie wahaliśmy się ani chwili. Do Koła i tak chcieliśmy pojechać ze względu na tamtejsze muzeum, a pocztówka z wzorcowni nie dawała mi już spokoju. Jednak zdjęcia obiecanego fajansu postawiły mnie i Kolekcjonera na baczność. Były to rzeczy, których nigdy nie spotkaliśmy nawet w katalogach.

 

Pojechaliśmy więc do Koła. Wysłuchaliśmy hejnału.

 

Fot. 13

Obejrzeliśmy rynek, kościoły, most, rzekę i muzeum, które praktycznie przylega do mostu.

 

Fot. 14,15

Teraz zastanawiam się, czy rozpocząć opowieść o Kole, czy tylko pokazać Wam zakupy. Może jednak historię fajansu kolskiego i eksponaty z muzeum obejrzycie w innej gazetce? Dziś zakończymy prezentację fajansu, który mogłam dotykać.

Zobaczcie na przykład tą wielką donicę! A to przecież nie koniec!

 

Fot. 16,17

Już w blogu mogliście zobaczyć dwa wielkie wazony malowane w Kole. Jasny przywieźliśmy z Krakowa, teraz w Kole czekał na mnie ten ciemny. W głębi stoi Wicek z Włocławka. Ale skoro jesteśmy u szczytu schodów, to skorzystam z okazji i przypomnę Wam dekorację drugiej strony tych schodów. Te brązowe wazony mam już długo. Tak, tak, oczywiście patrzycie na wazony z Koła.

 

Fot. 18,19

Pierwszy z nich teraz mieliśmy okazję zobaczyć w wersji kolorowej. Obok pokazałam Wam zadziwiające, wazoniki w stylu Picasso, które w Kole były nadzwyczaj rzadkie. Są sygnowane, więc ich pochodzenie nie rodzi wątpliwości. Te trzy wazony trafiły do naszego Kolekcjonera.

 

Fot. 20

Również zaskakująca nas seria talerzyków deserowych ze znakami zodiaku pojechała do Kolekcjonera.

 

Fot. 21

Sobie zachowałam wazon, którego nie znałam dotychczas. Ma 47 cm wysokości, jest więc duży. Wygospodarowaliśmy mu miejsce w wiejskim pokoju.

 

Fot. 22

Następny „mój” wazon ma 35 cm wysokości. Stoi w pokoju komputerowym.

 

Fot. 23

 

No to dla równowagi zobaczcie teraz bardzo dużą ikebanę, którą wziął Kolekcjoner. Ja nie miałam na nią pomysłu. Już wielokrotnie cieszyliśmy się z Kolekcjonerem, że zbieramy inne rodzaje fajansu. Chociaż miłość do wielkich wazonów niestety podzielamy obydwoje.

 

Fot. 24

Kufel z następnej składanki zdjęć należy teraz do Kolekcjonera. Pozostałych rzeczy nie wzięłabym, ale tym razem zadecydował Włodek. Tortownica z fiołkami jeszcze wyraźniej zaprezentuje się nieco niżej. Małe wazoniki i kilka innych kolorystycznie podobnych drobiazgów umieściłam na miejscu dawnego ołtarzyka Świętego Józefa. Trudno mi jakoś się do nich przyzwyczaić. Być może jeszcze tu coś zmienię i to szybko.

 

Fot. 25,26,27

 

Ponownie tortownica. Drobniejsze fajanse z przodu też przyjechały do nas teraz z Koła.

 

Fot. 28

Jeszcze raz składanka. Wszystkie te rzeczy były podwójne. Wazoniki i świeczniki podzieliliśmy między siebie sprawiedliwie. Amforek obydwoje nie chcieliśmy, ale tu znowu zainterweniował Włodek. Fakt, są ładne, ale ten katastrofalny brak miejsca! W końcu jakoś upchałam je na poddaszu. Tam nie miało być w ogóle fajansu, ale już dawno musiałam z tego zastrzeżenia się wycofać.

 

Fot. 29

Pokażę teraz niby tylko zwyczajne talerze. Jednak zadziwiła mnie kolorystyka i sposób ich pomalowania. W efekcie zdecydowałam się wyeksponować je szczególnie. Wolne miejsce znalazłam przy okazji wieszania starych obrazów. To wiejski pokój.

 

Fot. 30

Ostatnie zdjęcie nie ma wiele wspólnego z ostatnią wyprawą. Jednak zdecydowałam się pokazać deskę z Koła, która utrzymuje się w klimacie dzisiaj pokazywanego fajansu. Jest bardzo nietypowa. Z tego powodu powiesiłam ją w łazience, a przyznaję, że to jedyne pomieszczenie w którym zmian dokonuję niezwykle rzadko. Od początku bowiem uznałam tą dekorację za optymalną. Czasem jednak próbuję tu umieścić coś nadzwyczajnego. Paradoksalnie łazienka jest miejscem eksponowania najwspanialszych fajansów. Tu mam najpiękniejszego wicka, serię desek z ptaszkami, najbardziej wypasiony zielony kinkiet z koronkami, przegląd desek zdobionych różnymi stylami… Jestem dumna z wyglądu i zawartości tego pomieszczenia.

 

Fot. 31

Na tym kończę dzisiejszy przegląd fajansu.

Koło jako miasto pokażę innym razem.