2016 – Nr 216 – Mój Ulubiony Wzór „PIERWSZY” na Fajansie – dekoracja nr 7152

2016 – Nr 216 – Mój Ulubiony Wzór „PIERWSZY” na Fajansie – dekoracja nr 7152

 

W końcu zaczynam serię gazetek zapowiedzianą od lat. Moje ulubione wzory.

 

Edycja: gazetka była opublikowana 24 stycznia 2016 roku. Wówczas jeszcze nie wiedziałam, że istnieją numery dekoracji. Zapewne trudno Wam w to uwierzyć, ale nie było łatwo do tego dojść, bo inni znawcy skutecznie zbijali mnie z tropu. Do tytułu gazetki dopisałam teraz numer dekoracji, ale nie podam Wam numerów innych “odmian”, o których piszę poniżej. Jeszcze wiele poszukiwań przed nami.

 

Zawsze Wam doradzam zbieranie jednego, konkretnego wzoru. Sama, niestety, jestem zbyt pazerna. Mam ich kilka. Używam wyszukanych nazw: „PIERWSZY”, „DRUGI”, „TRZECI” i „CZWARTY, KTÓRY NIE ISTNIEJE”. Ten ostatni praktycznie nie jest spotykany, więc tylko go Wam pokażę, ale zbierać się nie da.

Zapraszam do gazetki

 

Fot. 1

Wwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww

 

Nr 216 – MÓJ ULUBIONY WZÓR „PIERWSZY” na FAJANSIE – dekoracja nr 7152

 

Dawno, dawno temu…

Zaczęło się normalnie. Wybrałam trochę fajansu zdobionego kobaltem do kuchni. W miarę oglądania ofert rósł mój zachwyt. Postanowiłam dobrać kilka sztuk fajansu kolorowego do innych pomieszczeń. Kierowałam się bardziej poczuciem piękna niż kolorem albo wzorem. Otwierałam na ekranie kilka zdjęć równocześnie i wybierałam z nich jedną sztukę. I potem kolejny przedmiot z kilku następnych.

Zobaczcie te pierwsze komplety. Od Sasa do Lasa, każda rzecz inna.

 

Fot. 2

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

Jednak w tym pierwszym zamówieniu znalazły się BLIŹNIAKI. Dwa jednakowe wazoniki, które w tajemniczy sposób zawładnęły moją wyobraźnią. Kupiłam wiele fajansu, ale tylko na nie czekałam bardzo niecierpliwie. Rozpakowując sto zawiniątek szukałam tylko tych dwóch małych zawadiaków. Znalazłam jednego. Byłam zrozpaczona. Ta chwila zaważyła na kolejnych latach mojej pasji. Przez całe lata gromadziłam te wazoniki poszukując zaginionego braciszka. Dopiero po kilku miesiącach skojarzyłam, że właśnie te dwa pierwsze miały na sobie wzór, który uznałam z czasem za wiodący, najpiękniejszy czyli MÓJ ULUBIONY WZÓR PIERWSZY.

 

Fot. 3

Jaki on jest? Składa się z trzech kwiatków. Nie umiem ich nazwać…

Jeden to nagietek, ale z granatowym środkiem, drugi ktoś nazwał dynią. Trzeci kwiat ma żółty pasek, który to kolor praktycznie we włocławskim fajansie nie był spotykany. Układane są pasowo lub w trójkącie, a tło wypełniają drobne kwiatuszki i klasyczne, proste listki. Kto go wymyślił? Z tego co rozumiem, to prawa autorskie do malowideł nie istniały. Znani Wam projektanci zajmowali się kształtami. Zdobieniem kobiety, malarki. Próbowałam cokolwiek wywnioskować z książek, z nazwisk malarek. Nie doszłam do niczego. Tyle tylko, że wszystkie moje ulubione wzory powstały w ostatnich latach funkcjonowania fabryki, bo w pierwszych katalogach ich się nie spotyka.

 

Fot. 4

Zebrałam dzięki ulubionym Sprzedawcom kilkadziesiąt Zawadiaków vel Czupurków. Dopiero niedawno mój samotny pierwszy wazonik odzyskał brakującą połowę. Ale po drodze wiele razy mocno biło mi serce, kiedy widziałam znajome kwiatki. Jednak zwykle była to tylko odmiana mojego wzoru „pierwszego”. Ta najpopularniejsza ma dodatkowy biały kwiatek z brązowym konturem. Zobaczycie to na poniższej fotce.

 

Fot. 5

Skoro pierwsze pokazuję wazoniki to zostańmy przy tym asortymencie.

Równie małe są inne modele

 

Fot. 6

Na kolejnej fotce po lewej widzicie nieco większy wazon. Jest idealnie wyważony. Praktycznie niewywracany. Bardzo je Wam polecam i to niezależnie od wzoru. Są dość często spotykane na allegro, więc możecie czekać na ten, który Wam pasuje do wystroju mieszkania i którego kolory Was zachwycą. On ma 20 cm wysokości, więc pasuje do bukietów średnich. Na przykład do tulipanów. Z boku pokazuję Wam półwazoniki na ścianę. To bardzo ciekawy patent. Kupiłam ich przez lata bardzo dużo.

 

Fot. 7

Dużo większe wazony zobaczycie na następnej fotce. One też są stabilne, ale okazję, żeby takie kupić będzie mieć dość rzadko. Mają 27 i 32 cm wysokości. Mogę powiedzieć o nich, że mają klasyczny ludowy kształt, ale dla fajansu z Włocławka klasyka to oczywiście wicki, które zobaczycie nieco dalej.

 

Fot. 8

Teraz chwilowo zostawiam temat wazonów. Ale jest co pokazywać. Od kilku lat zapowiadałam tę serię gazetek. To ogromne opóźnienie. Czas się zrehabilitować i dotrzymać obietnicy. Rano zaczęłam więc znosić na stół w wiejskim pokoju różne przedmioty. Po jednej sztuce. Takie, które mają wzór zgodny z kanonem, ale też inne, które mają jakąś odmianę mojego wzoru PIERWSZEGO.

 

Fot. 9

Zdziwicie się, że nie pokażę Wam stołu świątecznego z tą zastawą. Talerzy mam wiele, wiec mogłabym spokojnie ich użyć. Niestety, nie udało mi się do dziś skompletować pozostałych naczyń. Na przykład wazy. Mam tylko dwie misy i jeden malutki półmiseczek. To za mało na święta. Widzicie, z fajansem z Włocławka jest tak, że w gruncie rzeczy to antyki. Zbieram rzeczy z konkretnej epoki i tej produkcji już nikt dalej nie prowadził. Obecna fabryka używa innych farb i ma inny styl malowania. Z czasem mogę kiedyś zamówić wazę z moim konkretnie wskazanym wzorem, bo fabryka takie zamówienia przyjmuje. Ale póki co poluję co noc na wystawienia. Nie chodzi o to, żeby jednego dnia kupić wszystko. Kolekcjonowanie to emocje polowania, licytacji, transportu. Zwykłe zakupy nie dają wspomnień i satysfakcji. Do dziś pamiętamy z PRL-u kolejki po pralkę automatyczną. Staliśmy w zimę na mrozie wiele dni na zmianę z przyjaciółmi. Były sprawdzane listy kolejkowe. Młodzi już tego nie znają, wchodzą do sklepu, wybierają i kupują. A gdzie przygoda? Może też dlatego łowię swoje okazy pojedynczo, powolutku, rzecz po rzeczy? Pokażę Wam co już mam, napiszę czego poszukuję…

Skoro już wspomniałam misę, to ją Wam pokażę. Obok dwie patery na owoce. Na zdjęciu jest też mała miseczka. Mam ich bardzo dużo, różnych wielkości. Jednych więcej, innych mniej…

 

Fot. 10,11

Talerze za chwilę. Teraz drobna galanteria stołowa:

Tygielki i rondelek z pokrywką. Te rondelki obecnie spotyka się w wielu knajpach. Serwują w nich zupy. Bardzo ciekawa forma podania. Z moim wzorem mam tylko jeden rondelek, ale przeszliśmy już epokę jadania w nich w domu, więc zgromadziłam niezłą kolekcję z innymi malowidłami.

 

Fot. 12

Do napojów mam dzbanki. Do lodów duże puchary. Małych jeszcze nie trafiłam.

Kubeczek jest samotny… Dużych kubków nie zdobyłam wcale.

 

Fot. 13

Do herbaty mam już właściwy czajniczek, a do drobnych przystawek lub przypraw kabaret.

Nie zdobyłam jeszcze mlecznika.

 

Fot. 14

Co jeszcze można postawić na stole? Sfotografowałam Wam kilka solniczek i serwetnik.

Jednak dołączyłam je do fotek doniczek, to może teraz pokażę tę serię przedmiotów?

 

Fot. 15

Może takie szybkie spojrzenie co dałoby się już z tych przedmiotów ustawić?

Sztućce są z Bolesławca (współczesne). Strasznie drogie…

 

Fot. 16

A w kuchni? Zdobyłam duże solniczki na ścianę i moździerze.

Te drugie traktujemy jedynie jako dekoracje, bo przecież fajans przy uderzeniu

potłukłby się za pierwszym razem.

 

Fot. 17,18

Dekoracjami są też zdecydowanie świeczniki. Nie będę powtarzać tu gazetki o ich rodzajach.

Na poniższych zdjęciach zobaczycie ich sześć. Ale jest ich więcej. Na półeczce możecie wypatrzyć też ciekawy, bardzo ELEGANCKI wazonik w kształcie lejka. To jedyny przedmiot z tym wzorem, któremu szczerze mogę przyznać taki przymiotnik. Wszystkie pozostałe są ludowo pstrokate, swojskie. A ten konkretny według mnie jest ELEGANCKI.

 

Fot. 19,20

Skoro pokazałam półkę, to może jeszcze szersze ujęcie. Tu godnych Waszej uwagi jest wiele przedmiotów. Na samym dole ukrył się jeszcze jeden świecznik. Jednak tu macie duży przegląd średnich wazonów z moim ulubionym wzorem pierwszym. Przy prawym łokciu Świętego Józefa stoi mój największy zdobyty dotychczas Wicek. Jeszcze brakuje mi takiego 60-ciocentymetrowego. Ten ma 38 cm. Obok jest kilka wazonów na kuli o nawie Isaura. Dwa mają po 37 cm, a jeden jest mniejszy. Bardzo lubię ten kształt wazonów do podziwiania. Potem jest półka, którą widzieliście, a nad nią kilka przedmiotów, które są mdłe. Mają na sobie nagietki, ale bez granatowych płatków przy środku. Zamiast tego mają granatową spiralkę w centrum. Brakuje w tym wzorze pozostałych dwóch moich ulubionych kwiatów. W tle używa się w tej odmianie wzoru drobniutkich granatowych kwiatków. Powiedziałam, że ten wzór jest mdły, ale tak naprawdę to jest ładny, spokojny i lubię takich naczyń używać.

 

Fot. 21

Zaczęłam właśnie temat innych, podobnych wzorów.

Pamiętacie zabawy z dzieciństwa w poszukiwanie różnic między dwoma obrazkami?

Zrobiłam dla Was cztery takie zestawy. Na pierwszy ogień weźmiemy trzy talerze.

Przy datowniku jest talerz pomalowany zgodnie z kanonem. Po lewej ta spokojna odmiana.

Teraz możecie wyraźnie zobaczyć, że te nagietki są zupełnie inne, choć nadal to są nagietki.

Powyżej jest talerz we wzorze CZWARTYM, KTÓRY NIE ISTNIEJE. Biada temu, kto chciałby go zbierać.

To marzenie ściętej głowy. Może raz na dwa lata coś się pojawia…? Chciałam, ale to nie było wykonalne.

 

Fot. 22

Kolejna zbiorówka pokazuje tylko właściwy wzór PIERWSZY, ale w dwóch odmianach.

Już wiecie, że chodzi o konturówkę białego kwiatuszka (tzw. “kwiatek rysowany”). Jednak na tym zdjęciu możecie zobaczyć cztery stosowane przez malarki obrzeża talerzy. Prawda, że bardzo to zmienia ich wygląd?

 

Fot. 23

A teraz zbiór podróbek. Na dole macie ponownie talerz klasyczny do porównań.

Półmisek owalny ma zupełnie inne listki. Przyznaję, że też mi się bardzo takie malowanie podoba. To jedyna rzecz, którą mam taką. Trójkątny, mały półmisek udaje wszystko. Ma nagietek z odmiany mdłej i dynię, ale zamiast kwiatka z żółtym paskiem ma coś takiego jak wzór czwarty… Ażurowy talerzyk już Wam pokazywałam. To mój wzór malowany przez pracownice zakładów w Kole. To zupełnie inna kreska, prawda?

 

Fot. 24

Na czwartym zdjęciu macie ponownie klasykę i trójkątne dziwadełko. Nie jest tu przypadkowo. Chodzi o podobieństwa. Obok stoi duża puszka (z tych największych). Zobaczcie kwiaty. Jest prawidłowy nagietek, jest dynia, ale otwarta, jest element z wzoru CZWARTEGO, KTÓRY NIE ISTNIEJE. I ma coś, czego w tym wzorze nie ma prawa być. To granatowa róża. Ona występuje w moim ulubionym wzorze TRZECIM.

Uznałam tą puszkę za tak ciekawą, że stoi w kuchni na pierwszym planie pośród fajansów kobaltowych.

Jeszcze nie zamierzam jej chować. Może kiedyś?

 

Fot. 25

Jesteśmy co prawda przy puszce, ale wolę pokazać Wam jeszcze inne przedmioty, które udają MÓJ WZÓR PIERWSZY. A może to tylko ja udaję przed sobą, że zdobyłam już upragnione trofea? Najpierw pokażę Wam kilka ściennych desek. Siedem jest pomalowanych klasycznie. Jedna rozetka zamiast nagietka ma tylko bukieciki z tła, a i listki już nie są typowe. Będziecie już sami umieli tą jedną inna deskę znaleźć?

 

Fot. 26,27

Teraz oświetlenie: fajansowy zwis i lampki nocne Wita Płażewskiego. Myślę, że teraz, już pod koniec tej gazetki, bez pudła wyłapiecie, które elementy tych malowideł pochodzą ze wzoru PIERWSZEGO, a które z fantazji wykonawców… Przy okazji szczerze polecam te lampki. Mają bardzo intrygujący kształt i doskonale zaprojektowane pole światła. Na biurku dolny strumień oświetla książkę do czytania, papier do pisania, a górny strumień światła pada na tył, a więc na przykład na ścianę, co daje efekt rozproszenia i wzrok nie męczy się zbyt dużym kontrastem oświetlenia w pomieszczeniu.

 

Fot. 28,29

Zostały mi już tylko do pokazania najnormalniejsze puszki z moim ULUBIONYM WZOREM PIERWSZYM.

Jestem niepocieszona, bo używam tylko jedną. Nie mam gdzie ich stawiać.

 

Fot. 30

Większość pokutuje w witrynie czekając aż coś kiedyś wymyślę. Po co je kupowałam?

Przez jakieś dwa lata część zdobiła mój pokój. Teraz w tych miejscach króluje kamionka i nic na to nie poradzę. Tak mi się bardziej podoba.

Na tym zdjęciu już macie pierwszy zwiastun fajansów z kolejnymi moimi ulubionymi wzorami.

Ciekawe czy zgadniecie które to będą?

 

Fot. 31